Koty - lista wszystkich ras, opisy, opinie, porady. Koty to podrodzina ssaków drapieżnych należąca do rodziny kotowatych. Różne gatunki zwierząt tego typu występują w Eurazji, Afryce oraz obu Amerykach. W skład wchodzą również dobrze znane koty domowe. Przed wiekami przystosowały się do życia w środowisku stworzonym przez
14 kwietnia 2011, 19:30 Dodatkowa kuweta w ustronnym miejscu, to na pewno i nie wsunięta ciasno w kąt, tylko tak ustawiona, żeby kot widział, czy "ktoś" się zbliża i żeby mogł z niej wyskoczyc, jak zobaczy, czy wyczuje zagrożenie. Poza tym może spróbujcie Feliwaya, podobno działa łagodząco na koty agresywne i uspokaja i dodaje odwagi tym nerwowym. Ja osobiscie nie próbowałam, ale tak piszą ludzie na forum miau. I na pewno nie karcić tych agresywnych kotek, bo to tylko wzmaga stres i agresję, ale starać sie odwrocic ich uwagę. Mozna próbować je razem karmić, częściej, małymi porcjami, stawiajac miski coraz bliżej, to dośc dobrze odwraca uwagę. Jesli macie mozliwość dobrze jest zastosowac metodę klatki. Najpierw umiescic w klatce agresywne zwierzę, a ofiara chodzi wolno. Kiedy ofiara czuje sie juz dobrze, zrobic odwrotnie. W tym czasie nacierać koty wilgotna sciereczką, na zmianę, żeby przeszły swoimi zapachami. Policzki wydzielaja dużo feromonów. Potem stopniowo je oswajać, najlepiej na smyczy. To wszystko w dużym skrócie, co wyczytalam w madrych książkach, potrzeba podobno do tego sporo czasu i cierpliwosci i niestety nie zawsze skutkuje. Piszą, że czasem nawet znalezienie nowego domu dla jednego z kotow jest najlepszym rozwiazaniem, niestety. Taki długotrwały stres dla kota nie rokuje najlepiej. No, ale to juz ostateczność. Nie wiem, jakie masz warunki lokalowe, przy tylu kotach, co do kuwet, zalecają tyle ile kotow + 1. To chyba jednak pobożne zyczenia. Ja mam dwa koty i sie nie kłócą o kuwetę, ale 7 ? Ostatnio moja kotka, zaczęla syczec i warczeć na kocura, bo bylismy cały dzień u weta, w innym miescie, poza tym kot po relanium byl bardziej pewny siebie. Nie pozwalala mu sie zblizyć. Zaczełam z tym wspólnym karmieniem plus nacieranie i przeszło, nie wiem, czy akurat dlatego No, ale to nieporównywalna sytuacja. Trzymam kciuki i zyczę powodzenia. Osoby, w których domach goszczą koty, na pewno zetknęły się z pojęciem niewydolności lub choroby nerek u kotów. Bardzo często terminom tym towarzyszy określenie „przewlekła”. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego głównie „kociarze” stykają się z tą chorobą, a wśrod właścicieli psów jest to pojęcie rzadziej słyszane? Koty, koteczki, kociaki… Wiecie że dzisiaj obchodzimy Dzień Kota? Z tej okazji wybrałam dla was książki, które opowiadają nam o tych cudownych, ślicznych zwierzętach. Jak wiadomo koty są kapryśnie, chodzą własnymi ścieżkami, ale można kochać je całym serduszkiem! Przejrzyjcie książki, poczytajcie o nich i wybierzcie coś dla siebie! „Kot-o-ciaki. Nowa kolekcja bajek”, Wydawnictwo Egmont, 6+ Pianka, Budyń i Krakers to trzy rude koty, których perypetie rozbawią cię do łez! Sprawdź, co się stało, gdy kociaki zapragnęły zostać superbohaterami, weź udział w wyjątkowym konkursie tańca, stań do rowerowego wyścigu, naucz się konstruować latawce i pomóż kociakom rozdawać paczki, które zgubił kot pocztowy! Poznaj słodką Babeczkę, łebskiego Lukra, ponurego Borysa i całą resztę kociego towarzystwa. W świecie kotociaków wszystko zawsze dobrze się kończy, a kluczem do sukcesu jest przyjaźń i współpraca! “Przygody Kota Filemona”, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 6+ Na małego ciekawskiego kotka czekają nie lada wyzwania na podwórku i w domu. Wciąż się tyle dzieje – tu myszy harcują, tam podejrzanie kumka żaba, a z lustra wygląda jakieś dziwne stworzenie! Wszędzie trzeba zajrzeć, wszystko obejrzeć, a może nawet – machnąć na coś łapą? Niezapomniane opowieści o niesfornym Filemonie i dostojnym Bonifacym z klasycznymi ilustracjami Julitty Karwowskiej-Wnuczak. „Opowiem Ci mamo, co robią koty”, Wydawnictwo Nasza Księgarnia 4+ Życie grubego Gbura jest poukładane i spokojne – toczy się (dosłownie!) od miski do kanapy i z powrotem. Jego ludzie stwierdzają jednak, że Gburowi potrzebny jest ktoś, kto go rozrusza… i tak rodzina powiększa się o przygarniętą ze schroniska rudą kotkę Żabkę. “Opowiem ci, mamo, co robią koty” to przezabawna historia obrazkowa, a jednocześnie pierwsza kocia encyklopedia dla małego czytelnika, który nie będzie mógł się oderwać od przygód Żabki, Gbura, a także ich licznych przyjaciół. W tej książce czeka was jednak nie tylko czytanie i oglądanie rysunków, lecz również rozwiązywanie zadań i ćwiczenie spostrzegawczości poprzez wyszukiwanie poukrywanych przez autorkę szczegółów. „Kotki Dorotki. Czytam uważnie”, Wydawnictwo Centrum Edukacji Dziecięcej, 6+ Jeśli pokochaliście Pieski Tereski to z pewnością Kotki Dorotki zachwycą Was równie mocno! Zapraszamy do świata przezabawnych opowiastek znanej autorki Joanny Krzyżanek, o Kasi i kiciusiu, o Pani Nieumiem, o Czerwonej kulce i wielu, wielu innych… Duże litery, ciekawa historyjka, przezabawne ilustracje rozbudzą w dziecku chęć samodzielnego i uważnego czytania. Po każdej opowiastce dziecko może odpowiedzieć na kilka pytań.. Jeśli odpowie na nie prawidłowo to znaczy, że czyta z uwagą. Mali czytacze z pewnością pokochają te książkę! Bo z nią nauka uważnego czytania to przysłowiowa pestka! Nie wierzycie? Przekonajcie się sami! „Każdy kot ma dwa końce”, Wydawnictwo Mg 6+ Drogi czytelniku! W książce, którą właśnie trzymasz w ręku, jej autorzy próbowali zmierzyć się z fundamentalnymi pytaniami, które trapią ludzkość od zarania jej dziejów. Czy to prawda, że kochanego kota nigdy za wiele? Jak to możliwe, że jeszcze się taki nie urodził, co by kotu dogodził? Dlaczego wszystkie drogi prowadzą do miski? Jak to się dzieje, że człowiek człowiekowi wilkiem, a kot kotu kotem? Mamy nadzieję, że ta lektura pomoże Wam uporać się z tymi frapującymi zagadkami. Miłego czytania i oglądania! „Kot Gustaw nie może spać”, Wydawnictwo Zielona Sowa 1+ Kot Gustaw jest zły. Ma kwaśną minę, nie chce się bawić – woli być sam. Jest bardzo senny. Chce iść spać, ale wszystko wokół nie pozwala mu zasnąć. Urocza książka dla wszystkich dzieci o tym, kiedy czujemy złość i o tym, kto albo co pomoże nam się jej pozbyć. Seria książek dla najmłodszych dzieci, która pozwoli lepiej zrozumieć skomplikowany świat emocji! Czytanie dziecku przez rodzica tych prostych historyjek jest idealnym pretekstem do rozmowy o tym, jak czuje się maluch, gdy jest wesoły, smutny, zdenerwowany albo gdy się boi. Jakie sytuacje wywołują te uczucia i jak sobie z nimi poradzić. „O chłopcu, który był kotem”, Wydawnictwo Kropka, 9+ Peter Brown jest samotnym chłopcem, którego rodziców nigdy nie ma w domu. Od lat marzy o tym, żeby mieć do towarzystwa chociaż kota, niestety ani rodzice, ani jego niania nie chcą o tym słyszeć. Pewnego dnia Peter widzi pręgatego kociaka w parku, nieostrożnie wybiega za nim na ulicę i… wpada pod koła samochodu. Kiedy otwiera oczy, wszystko wydaje mu się inne. Zszokowany orientuje się, że ciało porasta mu futro, ma długie wąsy i pazurki! Peter stał się która nie rozpoznaje chłopca w nowej postaci, wyrzuca go na ziąb i pastwę losu, a on szybko przekonuje się, że Londyn jest równie nieprzyjazny dla małych chłopców, co dla czworonogów. Na szczęście zagubionemu na ulicach miasta Peterowi przychodzi z pomocą Jennie – kuta na cztery łapy kotka, dla której Londyn, nawet ten nocny, nie ma żadnych tajemnic. Nowa przyjaciółka szkoli młodziaka w sztuce ulicznych walk – o teren, pożywienie, kąt odpowiedni do snu, tłumaczy koci świat i uczy, czym jest prawdziwa przyjaźń. Jennie i Peter muszą zmierzyć się z wieloma wyzwaniami i niebezpieczeństwami, które czyhają na koty na każdym kroku, w poszukiwaniu swojego miejsca wyprawią się nawet statkiem do Glasgow! Wszystko po to, żeby znaleźć prawdziwy dom. Czy im się to uda? „Jak się koty urodziły”, Wydawnictwo Literatura 6+ Co może się wydarzyć, gdy dwa koty, Bazyli i Cyryl, wybiorą się na spacer nad staw? Kogo spotkają podczas swojej wycieczki? Czy uda im się złapać rybę, a przy tym nie wylądować w wodzie? Wyrusz na wycieczkę wraz z kocim duetem! „Koty i kotki. Czytam sobie. Poziom 1” Książka Justyy Bednarek to doskonały sposób na naukę czytania dla najmłodszych dzieci. Prosta historia z sympatycznymi bohaterami wciągnie najmłodszych, a duża czcionka i krótkie, zrozumiałe zdania nie sprawią problemu początkującym czytelnikom. Lekturę ułatwią także umieszczone w ramkach ćwiczenia głoskowania. Latem w chacie babci i dziadka zawsze jest pełno gości. Dzieci uwielbiają spędzać u nich wakacje, bo zawsze jest tu jakieś zwierzątko do zaopiekowania, podpatrzenia czy wytropienia. Czasem nawet dziadkowie nie wiedzą, kto to tak tupie nocami na strychu i czyja jest ta nora w rabatce. To wyjątkowy zbiór opowieści, bo wszystkie wydarzyły się naprawdę. Nawet jeśli czasem wydają się nieprawdopodobne. “Koty, czyli historie z pewnego podwórka” Wydawnictwo Bajka, 5+ Zupełnie zwyczajne podwórko, na którym dzieją się rzeczy tak niezwykłe jak jego mieszkańcy. Bo czy to nie dziwne, gdy kot uczy się latać, albo gdy złota rybka nie chce spełnić trzech życzeń? Choć w kocim świecie, jak to w bajce, zdarzają się niesamowite historie, czytelnicy odnajdą w nich wiele znajomych sytuacji. Czasem najlepsi koledzy się kłócą i robią sobie przykrości. Wtedy na zgodę trzeba umieć wyciągnąć łapę, a niekiedy nawet powiedzieć „przepraszam” – co wcale nie jest łatwe. Ale niech nikt nie myśli, że będzie to opowieść poważna! Wręcz przeciwnie! Melania Kapelusz przedstawia kocie perypetie z werwą i humorem. Przy jej bajkach bawią się nie tylko dzieci! “Wielka księga Kici Koci” 3+, Wydawnictwo Media Rodzina Zbiór najciekawszych przygód ulubienicy maluchów w jednym tomie! W tym wyjątkowym wydaniu czytelnicy znajdą znane i lubiane historie rezolutnej kotki, która każdego dnia poznając świat, przeżywa duże i małe przygody. W tomie znajdują się opowiadania: „Kicia Kocia mówi: Dzień dobry!”, „Kicia Kocia nie może zasnąć”, „Kicia Kocia sprząta”, „Kicia Kocia jest chora”, „Kicia Kocia. To moje!”. Wszystkie opisy pochodzą ze strony wydawców. Szara Pręga zgłasza się, aby pochować Obciętego Ogona, Żółty Kieł i Łaciatą Skórę, a cały Klan opłakuje śmierć kotów. Czarna godzina [] Obcięty Ogon wspomniany jest razem z Jednym Okiem, gdy Obłoczny Ogon żąda od Ognistej Gwiazdy, aby zmienił imię Straconego Pyska, podkreślając, że koty nie nosiły tych imion od zawsze. koty pielęgnują się nawzajem, gdy się ze sobą łączą. Oznacza to, że są wygodne w swoim towarzystwie, więc często zobaczysz, jak jeden kot liże drugą twarz i uszy. To zaskakujące, gdy coś dzieje się nagle i futro zaczyna latać. Twoje dwa przyjazne koty teraz walczą. rzadko zdarza się, że dwa koty, które nie lubią się nawzajem, wykonują Towarzyską pielęgnację przed walką. Ta pozornie agresywna gra obejmuje kopanie, łapanie, toczenie się i ściganie się nawzajem., Wszystkie szorstkie i tumble nie jest prawdziwa walka, tylko zabawa między dwoma kotami. poznamy powody, dla których pielęgnacja towarzyska jest ważna dla dwóch kotów, aby dobrze się dogadać. Następnie przyjrzymy się, dlaczego niektóre koty nagle stają się agresywne, oraz kluczowym różnicom między walką a zabawą. cel pielęgnacji u kotów zanim spojrzymy na to, dlaczego koty walczą, należy zwrócić uwagę na to, dlaczego koty walczą. Dość rytualne ćwiczenia, wszystkie koty spędzają dużą część każdego dnia przechodząc przez ich futro i czyszczenie każdej osiągalnej części ciała., podczas gdy Lizanie jest podstawowym działaniem związanym z pielęgnacją, koty będą również ugryźć splątane futro i kopać głęboko, aby zlokalizować pchły i różnego rodzaju substancje drażniące skórę. Jeśli kiedykolwiek oglądałeś kot pana młodego, zdasz sobie sprawę, że jest to długie i szczegółowe zadanie, aby zakończyć ten proces. The Washington Post szczegółowo opisuje proces pielęgnacji kota, a także społeczny aspekt samego zachowania. akt pielęgnacji u kotów wykracza daleko poza proste pojęcie używania języka do czyszczenia., Podobnie jak wiele aspektów królestwa zwierząt, jest często znacznie bardziej zaangażowany z behawioralnego punktu widzenia, niż na pierwszy rzut oka. Koty najczęściej pielęgnują z następujących powodów: przyjemność i radość. mycie po wysiłku lub aktywności. usuń brud i gruz z obrażeń, ponieważ koty mają antyseptyczne języki. sprzątanie po posiłku. regulacja temperatury. relaks i ulga w stresie/lęku. Usuń zapach, aby drapieżniki ich nie wykryły. smarowanie skóry i sierści. obsesyjne zachowanie (samo kojące)., koty wiedzą też, że kiedy nie mają nic innego do roboty, zawsze mogą się umyć. Wiele razy pielęgnacja jest stałym ćwiczeniem, na którym koty mogą polegać, aby utrzymać się zajęte. nierzadko kot wykorzystuje pielęgnację jako sposób na zignorowanie prośby właściciela. Pielęgnacja może być używana jako akt „pracowitej pracy” i taktyka przeciągania. Tak, koty naprawdę są takie mądre. nadmierna pielęgnacja może być wynikiem intensywnego kryzysu emocjonalnego. Ciągnięcie i usuwanie futra może wystąpić, gdy kot ma trudności z przystosowaniem się do zmiany środowiska., Na przykład wprowadzenie nowego kotka do gospodarstwa domowego może powodować stres u starszego kota. Dlaczego koty się kłócą, a potem walczą? najlepszym sposobem na Wyjaśnienie aktu pielęgnacji i walki jest stare powiedzenie zbyt wiele dobrego. Dlaczego koty się liżą, a potem się biją? Cierpliwość została utracona, więc dobro starzeje się i męczy. Chociaż pielęgnacja społeczna jest aktem więzi, każdy kot osiąga punkt, w którym ma dość. Pomyśl o tym jak o uścisku, który trwa zbyt długo., mimo, że koty, które wzajemnie się pielęgnują, mają solidną więź, może rozwinąć się forma zabawy walczącej. Chociaż rzadko, jeśli wciśnięte są złe przyciski, trochę walki gry może przejść do następnego poziomu. Syczenie, piszczenie, bicie itp., może być uwolniony w tym momencie. W tym momencie właściciel musi wkroczyć i zawrzeć pokój między dwoma wzburzonymi kotami. brak cierpliwości jest punktem zwrotnym. Ponieważ koty są naturalnie ciekawymi zwierzętami, a także lubią chodzić w rytm własnego bębna, akt innego kota grzebanie z nimi zbyt długo może prowadzić do irytacji., Jeśli wydaje się, że twój kot mówi twojemu drugiemu kotowi: „zamierzam Lizać twoją szyję, zanim ją ugryzę”, prawdopodobnie nie jesteś zbyt daleko. pielęgnacja po walce może być wynikiem choroby lub wykrycia choroby. Chociaż rzadko, niektóre koty mogą natknąć się na ciało rany lub infekcji w Kot są pielęgnacji. Gdy obszar (lub zapach) niepokoju został znaleziony, może to zatrzymać pielęgnację i podjąć bardziej surowy i” patoff-owski ” podejście. Jeśli po pielęgnacji następuje szybki obrót zdarzeń, możesz chcieć zbadać kota, który jest pielęgnowany., Coś może być nie tak, że przyciąga uwagę twojego drugiego kota. Jaka jest różnica między zabawą a walką u kotów? walka polega na toczeniu się, chwytaniu, kopaniu tylnymi stopami (Bunny kicking) oraz szybkim podnoszeniu się i ganianiu się nawzajem po domu lub placu zabaw. w większości przypadków nie są wyświetlane Dźwięki dyskomfortu lub gniewu. Jest to również wspólne dla kopiąc i chwytając zatrzymać się nagle, a oba koty są całkowicie zrelaksowany i odpoczynku razem. prawdziwa walka, z drugiej strony, jest zupełnie inna., Sprzeczka jest o wiele bardziej agresywna, celowa, szybko rozwijająca się i prawie niemożliwa do zerwania. Koty będą się ścigać, walczyć i powracać do agresji. Krzyki i piski są często wokalnymi produktami ubocznymi. im dłużej posiadasz swoje koty, tym łatwiej będzie powstrzymać walkę. Podczas gdy niektóre walki mogą być zbyt szorstkie, nadal istnieje wyraźna różnica między tymi dwoma typami zachowań., chociaż jest to możliwe, dwa koty, które mają to dla siebie, rzadko angażują się w pielęgnację społeczną. Jeśli dwa koty są w sprzeczności, ostatnią rzeczą, którą chcesz zrobić jest dotknięty przez drugiego kota. Jeśli twoje koty pielęgnują, a następnie zaczynają „walczyć”, możesz mieć pewność, że angażują się w zabawną i agresywną grę. Jeśli dwa z twoich kotów są scuffling (w grze lub w inny sposób), nigdy nie odejść, gdy jest w toku. American Society for the Prevention of Cruelty to Animals (ASPCA) wyjaśnia agresję kotów i jak można nią zarządzać., jakie są najczęstsze powody, dla których koty pielęgnują siebie nawzajem? pielęgnacja towarzyska występuje z różnych powodów. Są one następujące: Wiązanie ćwiczenia między dwoma kotami Pielęgnacja jest formą wiązania. Dlatego koty, które lubią pielęgnować się nawzajem, rzadko angażują się w prawdziwą walkę. Jeśli twoje koty pielęgnują się nawzajem, oznacza to, że opracowano wiele miłości i zaufania. oba koty postrzegają siebie jako rodzinę. Pielęgnacja sama w sobie jest ćwiczeniem zaufania. Dlaczego koty liżą sobie uszy? Wynika to z zaufania do dynamiki grupy., Plus, Lizanie twarzy to ulubiony obszar kota do okazywania uczuć. oba koty pochodzą z tego samego miotu Czy macie młode koty z tego samego miotu i jednego starszego kota? Akt lizania kota starszego oznacza, że starszy kot został przyjęty do rodziny. wspólne uczucie między dwoma kotami Pielęgnacja społeczna jest istotnym połączeniem między kociętami a dorosłymi kotami, w szczególności matką., Jest to przejaw uczucia, a także dominacji i oznaczenia terytorialnego. służy jako ostrzeżenie dla innych, że „kitten X” jest częścią konkretnej rodziny. Zapach związany z lizaniem jest tak silny, że matka może nawet odrzucić własny, jeśli zapach kociaka nie został wystarczająco zmieniony. oznacza to, że więź między matką a dzieckiem może zostać zerwana, jeśli nie zostaną zbudowane odpowiednie oznaczenia terytorialne. akceptacja drugiego kota pielęgnacja społeczna jest również formą akceptacji, jeśli nowy kot został dodany do Twojego gospodarstwa domowego., Jeśli twoje koty zainteresowały się nowym przybyciem i zaczną je wąchać i lizać, to jest to dobry znak akceptacji i ochrony. Przez lizanie i pielęgnację nowego kota przeniesiono „rodzinny zapach”. czy koty opiekują się innymi zwierzętami? Dlaczego mój kot wyszczupla mojego psa? Twój pies jest częścią rodziny Twojego kota. Chociaż może to wydawać się dziwne, ufne koty zaakceptują prawie każdego. To jest dlaczego ono jest powszechny wobec widzieć show w Telewizja o jak koty i fretki być najlepszy przyjaciel lub jak starszy kot być najlepszy przyjaciel z brodaty smok., Jeśli istnieje zaufanie i więź społeczna, koty będą lizać i pielęgnować inne zwierzęta. Dwa koty, które pielęgnują się nawzajem, a następnie walczą, to tylko część złożonej relacji, którą koty cieszą się ze sobą. Dwa koty są mniej rozpieszczone niż jedynak, za to bardziej prospołeczne. Mając dwa koty, łatwiej będzie dokocić się o kolejnego mruczka (nawet o teoretycznie niedokacalną jedynaczkę-zazdrośnicę). Zawsze ugrzane łóżko i kolana. Domownicy nie kłócą się o względy kota. Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 13:12 Niech je w domu trzymają jak tacy dobroduszni. Normalnym mieszkańcom radzę zaopatrzyć się w petardy albo zacząć trzymać swoje psy na klatce. wasyl Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 13:42 Takie dokarmianie jest nieodpowiedzielne. Co nie oznacza, że zwierzęta można truć. Powinna tymi przypadkami zająć się policja. Jest stosowna ustawa i ktos powinien ponieśc odpowiedzialność. mietek Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 13:47 Kocie odchody przyprawiają mnie o palpitacje serca. Petardy, owszem są dobre, jeszcze lepiej napompowany woreczek z ryżem w środku do ogona , kot dostaje niesamowitego przyśpieszenia. Fiona Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 13:50 mietek napisał: Kocie odchody przyprawiają mnie o palpitacje serca. Petardy, owszem są dobre, jeszcze lepiej napompowany woreczek z ryżem w środku do ogona , kot dostaje niesamowitego przyśpieszenia. A najlepszy mietek na sznurku za jajka ciągany jako zabawka dla kotka. alec Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 13:55 wasyl napisał: Takie dokarmianie jest nieodpowiedzielne. Co nie oznacza, że zwierzęta można truć. Powinna tymi przypadkami zająć się policja. Jest stosowna ustawa i ktos powinien ponieśc odpowiedzialność. Dokarmianie jest nieodpowiedzalne? a moze brak odpowiedzialnosci za swoje zwierzaki, brak kontroli nad ich rozmnażaniem, a potem podrzucanie kociat byle gdzie i usprawiedliwianie się , ze przecież sie ich nie zabija, a daje szanse na szczesliwe zycie. Tyle że taką szanse ma moze 5% kociat, a moze mniej, reszta cierpi z glodu, zimna, nie m owiąc o przypadkach znęcania się , albo choćby nieumyślnego okaleczenia i pozostawiania takiego zwierzaczka samemu zwierzaki nie spadły z powietrza. One , albo ich rodzice , mialy gdzieś dom i swojego nieodpowiedzialnego opiekuna... sierżant Kalasant Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 14:05 Wytępcie durnie piwniczne koty. W ciągy 2-3 miesięcy ich miejsce zajmą myszy i szczury. Natura natychmiast zapełnia coś co zwane jest niszą. Będziecie szukali flecisty który wyprowadzi gryzonie. Tylko, że to była bajka. Beret - Genetic Patriot Użytkownik zablokowany Posty: 372 Rejestracja: 11 kwietnia 2011 r. Napisano 20 lipca 2011 r. o 14:07 Tymczasem kobieta, która je karmi, twierdzi, że sąsiedzi umyślnie otruli już kilka kotów, które są pod jej opieką. Bo z kobietami jest tak, że "kici kici, biedny kotek..", "kici, kici, masz rybkę...", "kici, kici, oj jakiś ty śliczny". A jak kotek nafajda to "o nie! ja tego nie dotknę, obrzydliwa jestem!", "o nie! ja tego nie dotknę, bo się mogę zarazić toksoplazmozą!". aaa Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 14:08 Także uważam, że powinny sobie takie osoby trzymać w domu kotki, skoro są dla nich takie ważne. W każdym bloku znajdzie się taka osoba, która uprzykrza innym życie, a to poprzez dokarmianie kotów, czy gołębi. Uważam, że takie osoby powinno się surowo karać, bo odchody zwierząt, które nie są sprzątane, mogą być zagrożeniem dla zdrowia innych ludzi i zwierząt. Nie można wejść do piwnicy, bo czuć smród, jaki zostawiają koty, które są zapchlone, brudne i dzikie. Czemu te panie nie myją tych kotów, ani nie zawożą ich do weterynarza? Beret - Genetic Patriot Użytkownik zablokowany Posty: 372 Rejestracja: 11 kwietnia 2011 r. Napisano 20 lipca 2011 r. o 14:08 sierżant Kalasant napisał: Wytępcie durnie piwniczne koty. W ciągy 2-3 miesięcy ich miejsce zajmą myszy i szczury. A myślisz, że dokarmiane koty ganiają za szczurami i myszami? Buhaha! Dokarmiany kot z myszą co najwyżej się pobawi i ją pomiętosi. jola Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 15:16 koty wazne czy niewazne, co za durnoty piszecie bezduszne ssaki, to istoty zywe, ktorym tez nalezy sie godna egzystencja tak jak nam ludziom na tym naszym swiecie, w tym zyciu ktore trwa chwilke. Nie badzmy egoistami, osoby ktore dokarmiaja koty nalezy chwalic a nie pietnowac, gdyz maja dobre serce, sa dobre i wrazliwe. Powinno byc wiecej schronisk dla tych biednych bezdomnych zwierzat, wtedy problem odchodow bylby rozwiazany. Tylko ten ciagly brak pieniedzy w budzecie, bo wydaje sie na byle co. Tomasz Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 15:22 aaa napisał: Czemu te panie nie myją tych kotów,[...]? A czemu Murzyni nie myją słoni w Afryce? mariola Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 15:29 Beret - Genetic Patriot napisał: A myślisz, że dokarmiane koty ganiają za szczurami i myszami? Buhaha! Dokarmiany kot z myszą co najwyżej się pobawi i ją pomiętosi. koy Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 16:34 Beret - Genetic Patriot napisał: A myślisz, że dokarmiane koty ganiają za szczurami i myszami? Buhaha! Dokarmiany kot z myszą co najwyżej się pobawi i ją pomiętosi. Karmione koty nie polują? hahaha wytłumaczcie to naszej kotce kastratce, która się tuczy jak prosiaczek ww Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 17:45 Niech kociary zbudują domek na kotów, albo w swoim mieszkaniu te koty trzymają. U mnie pod blokiem też jest sporo kotów, naliczyłem z 10 osobników, w kółko dewastują lakier samochodów pazurami oraz brudzą samochody, nie mówiąc o smrodzie w klatce. Jedynie odgórne przepisy spółdzielni mieszkaniowej o zakazie trzymania jakichkolwiek zwierząt w piwnicach powinny odnieść skutek. ktosik Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 20:57 Wszystkim tym, którzy chca truć, maltretowac te biedne stworzenia, życzę by w kolejnym wcieleniu bliżej poznały egzystencję kota. mira Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 21:56 ww napisał: Niech kociary zbudują domek na kotów, albo w swoim mieszkaniu te koty trzymają. U mnie pod blokiem też jest sporo kotów, naliczyłem z 10 osobników, w kółko dewastują lakier samochodów pazurami oraz brudzą samochody, nie mówiąc o smrodzie w klatce. Jedynie odgórne przepisy spółdzielni mieszkaniowej o zakazie trzymania jakichkolwiek zwierząt w piwnicach powinny odnieść skutek. Do ww. Mój znajomy ma naprawdę porządny samochód i nie przeszkadzają mu ślady kocich łap na masce. Najbardziej trzęsą się o swoje samochody właściciele starych gratów, które zatruwają powietrze pod oknami. To gorsze niż koty. Buzon Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 22:04 Mieszkałem w tym bloku i niestety, potwierdzam, że już przy windach czuć te kocie szczyny. Jak te paniusie takie wrażliwe na ich los, to niech je przygarną do siebie do domku i po nich sprzątają :@ vpi Użytkownik niezarejestrowany Napisano 20 lipca 2011 r. o 22:19 Człowiek, który jest w stanie otruć kota, po prostu nie jest człowiekiem !!! abc Użytkownik zablokowany Posty: 974 Rejestracja: 25 marca 2011 r. Napisano 20 lipca 2011 r. o 22:34 może to pomoże: lawyer Użytkownik niezarejestrowany Napisano 21 lipca 2011 r. o 01:02 Ludzie dzielą się na wrażliwych na los zwierząt i na ciemnych wieśniaków, którzy nienawidzą wszystkiego, co żyje. Będzie taki słuchał disco polo ale zgrywa estetę, że niby zapachy go drażnią... Zamiast tego powinieneś wziąć głęboki uspokajający oddech i włożyć przedmiot, taki jak duży kawałek tektury, między koty, sugeruje McMillan. Tworzy to delikatną, ale nieprzeniknioną barierę między dwoma kotami. Jeśli koty są zamknięte razem, podnieś jednego za kark, co zmusi go do uwolnienia drugiego kota.
Na dworze obok mojego domu kłócą się dwa dorosłe koty. Śpiewają, aż słychać je na całej ulicy, a że tu cisza i do tego niedziela rano, to zainteresowałam się, bo mam kota, którego nie chciałabym później „szyć”. Podeszłam bliżej, zero reakcji, co jakiś czas zmieniały się w waleczny kłębek, oba już poranione do krwi. Nic nie zrobię, taka natura, walka o teren. W Poznaniu w doniczce po pelargoniach zasiały się dwa małe klony. Przesadziłam do doniczki i zabrałam do Soli. Są na tyle duże, że dziś wsadzę je do ziemi i będą miały szansę zasilić tutejszy zasobny drzewostan. Jedyny agrest na ogrodzie jeszcze dojrzewa, porzeczka już dojrzała, można coś z nią zrobić, zjeść na przykład. Tyle mam spraw do załatwienia – myślę sobie. Na część mam wpływ, a na część jeszcze nie lub może nawet wcale nie będę miała i w przyszłości. Wolność mojego wyboru to wolność w moim obszarze wpływu. Kocham tę wolność. Dawniej myślałam, że niewiele mogę, dziś patrzę na to ile mogę, nawet czasu brakuje by to wszystko zrobić, wszystkiego doświadczyć. Wolna myśl kłębi mi się w głowie niezależnie od tego, czy mam czas, czy go nie mam. Czy mam wpływ na coś, czy go nie mam. Taką mam naturę. Teraz dużo słyszę o skutkach pandemii, każdy zna kogoś kto ucierpiał i to mocno. Również tego doświadczam, czasem jest przykro. Siedząc tu na ogrodzie, wśród śpiewu ptaków, czy kosząc trawę, czy zmieniając rzeczywistość, też myślę czasem o buziach i głosach moich dziadków, którzy byli tu zaledwie kilka lat temu. Dom pełen był ludzi, znajomych, przyjaciół, rodziny. Co by powiedzieli na to co tu jest teraz? Bardzo mnie kochali, choć krytykowali również, nie raz i nie dwa razy. „Pojechałam na taki plac przy szkole, tam gdzie są topole. Patrzę, a za nimi na placu cała masa nagrobnych płyt. Cmentarz myślę? Dziwne, bo poukładane jedna na drugiej, a nie obok siebie. Nagle zawiał wiatr, a topole zaczęły pylić. Pyliły na złoto, a wiatr zaczął unosić złoty pyłek tak, że wyglądał jak gwiazdki na niebieskim niebie. Zobaczyłam jak zasłania płyty i wychodzą zza nich ludzie. Znajomi, rodzina, których już z nami nie ma. Rozmowy, uśmiechy, normalne sytuacje z życia. Tak się wzruszyłam na ten widok, że pomyślałam, że muszę Ci to pokazać. Nagle wiatr ustał, pyłek opadł i ludzie zniknęli. Mimo to pojechałam po Ciebie. Wróciłyśmy i na początku nie było nic, ale później wiatr znów zawiał i sytuacja się powtórzyła. Też to zobaczyłaś. To takie piękne – powiedziałaś – dziękuję, że mnie tu przywiozłaś.” Moja córka miała taki sen. Niemalże go widzę, więc się z Wami dzielę. Kocham takie dni, kiedy rano mogę poleżeć w łóżku, w ciepełku i wygodzie do momentu kiedy naturalnie przeciągnę się i dopiero wstanę. A przecież zwykle wstaję o piątej i dobrze mi z tym. Przywilej? Nagroda? Nieważne jak to nazwę. Ważne, że jest. Moment to moment. Poza tymi momentami przesuwam swoją uwagę na te sprawy, na które mam wpływ. I tak tańczę swój taniec życia. Mój taniec, mojego pięknego życia.
Ponieważ koty nie polegają na sobie nawzajem jedzeniu, mogą być wybredne co do towarzystwa. Jak stwierdzić, czy Twoje koty dogadują się? Istnieje 5 kluczowych oznak, że w twoim domu panuje zen: 1. Związane kotyocierają się ciałami i pyskami o siebie.
Z całą pewnością każdy kociarz pamięta ten moment podjęcia decyzji o przyjęciu pod swój dach małej futrzanej kuleczki, która ma umilać nam czas, być do przytulania i kochania. Posiadanie kota to takie ogrzewające światełko w dobie monotonnych dni. Ale czy to wszystko? Dwa koty – czy o jeden nie za dużo? Wprawdzie kota, jeśli się już z nim mieszka (ponieważ bardziej to kot posiada człowieka, niż na odwrót), faktycznie kocha się bez granic, jednak jeśli ktoś liczył na długie wieczory pod kocem, z dobrą książką i mruczkiem śpiącym grzecznie na kolanach, z pewnością się rozczarował. Szybko przekonujemy się, że nasz pupil jest wszędzie i nigdzie zarazem. Raz rozłoży się w centralnym punkcie naszego mieszkania, żebyśmy kilka godzin później nie potrafili go zwabić żadnymi nawoływaniami- no chyba, że nasze wołanie brzmi jak dźwięk otwieranej saszetki z jakimś przysmakiem. Raz potkniemy się o niego, nie wiedząc nawet kiedy pojawił się pod naszymi nogami, a raz wejdzie nam do szafy i zakopie się pod stertą ubrań, robiąc tam przy okazji swój własny porządek. Tajemnicą nie jest, że są to bardzo specyficzne zwierzęta, ale czyż nie za to tak bardzo je uwielbiamy? Uwielbiamy do tego stopnia, że z czasem zaczynamy myśleć o następnym. Najzwyczajniej jeden to za tutaj nasuwają się następne pytania: czy to nie będzie zbyt duża odpowiedzialność? Czy nasz futrzany domownik zaakceptuje nowego przyjaciela? Czy teraz trzeba będzie rozstawiać kuwety w każdym kącie naszego mieszkania? Za i przeciw posiadaniu dwóch kotów Przede wszystkim najpierw należy rozważyć wszelkie za i przeciw, co z resztą tyczy się każdej ważnej decyzji, jaką przyjdzie nam w życiu podjąć. A ta z pewnością taka właśnie jest. Trzeba zastanowić się nad tym, czy wzięcie pod swój dach następnego kota nie skurczy naszego portfela do tego stopnia, że będziemy musieli zacząć liczyć każdą wydaną złotówkę, bo nagle stwierdzimy, że brakuje tych dwustu złotych, które wcześniej przeznaczane były na nasze przyjemności. Jeśli jednak to nie stanowi problemu, możemy pójść krok dalej. Oczywiście przygotowanym trzeba być na różne ewentualności. Wprowadzenie nowego kota może być z początku stresujące dla tego, który zdążył się już zadomowić i przyjąć całe mieszkanie jako swoje terytorium. Nie ma tutaj żadnej reguły, na której można się wesprzeć, wszystko zależy od nas i od tego w jaki sposób przedstawimy sobie kociaki. Jeśli od samego początku zaakceptują siebie nawzajem to super, jeśli jednak pojawią się zęby i pazury, to w zasadzie są dwa sposoby. Albo z początku spróbujemy odizolować od siebie w miarę możliwości oba koty i stopniowo będziemy je ze sobą oswajać, mając nad tym pełną kontrolę, albo zostawimy je samopas, pozwolimy strzelić się z łapki kilka razy, a później będziemy obserwować jak przez walkę zaczynają pojawiać się zalążki prawdziwej kociej przyjaźni. Hierarchia u kotów Dobrze jest zadbać o hierarchię wśród swoich kotów. Mruczek, który jest z nami dłużej powinien być w pewien sposób honorowany, by od początku nie pojawiał się problem walki o dominację. Dwa koty po prostu potrafią być całkowicie przychodzi pora karmienia, za każdym razem pierwszy kot najpierw dostaje posiłek. Powinniśmy również wydzielać czas spędzony na aktywności z naszymi ulubieńcami, wszak ruch to zdrowie i wystarczy kwadrans wieczornej zabawy, żeby kot się przyjemnie zmęczył i może nawet dał nam pospać przez całą tym wszystkim jednak pojawia się jeszcze jedna nurtująca rzecz, która wcześniej już była wspomniana. Mianowicie problem kolejnej kuwety. Często nie ma zwyczajnie na nią miejsca. Jeśli chcemy zachować względny porządek, lepiej jest zainwestować w zamkniętą kuwetę, choć taka właśnie zajmuje zdecydowanie więcej miejsca. Pojawia się również alternatywa by z początku spróbować z kupnem mniejszej kuwety i postawieniem jej w newralgicznym miejscu. Sami zaobserwujemy czy jest w ogóle potrzebna, czy któryś z naszych mruczków jest nią zainteresowany, czy też obydwa koty wolą korzystać z tej starej. Jak sobie z tym poradzić? Wszystko pięknie, ale czy na pewno warto? W stu procentach warto. Początki co prawda mogą być ciężkie dla naszych ulubieńców, wszak wkroczenie obcego zwierzęcia na strzeżone do tej pory terytorium to najwyższe zagrożenie. Z odrobiną naszej pracy i cierpliwości sami będziemy cieszyć się ze świadomości, że nasze koty ani przez moment nie są samotne, kiedy my jesteśmy w pracy, wychodzimy na spotkanie, bądź wpadną nam czasem jakieś inne obowiązki.
\n\n \ndwa koty się kłócą
Informacje o organizacji Koty z Grochowa są podane poniżej. Wszystko zaczęło się w 2012 roku, kiedy jedna z naszych wolontariuszek spotkała na swojej drodze dwa koty przy ul. Witolińskiej w Warszawie. Zaczęła je regularnie odwiedzać i dokarmiać. Wkrótce okazało się, że kotów jest więcej i tak zaczęła się cała przygoda.
To bardzo popularna kołysanka, śpiewały ją już nasze babcie. Posłuchajmy tej pięknej kotki dwa, szarobure obydwa, nic nie będą robiły, tylko ciebie kotki dwa, szarobure obydwa, jak się kotki rozigrały, to dziecinę kotki dwa, szarobure obydwa, jeden szary, drugi bury, a ten trzeci myk! do kotki dwa, szarobure obydwa, żeby tylko jeden był, To by z tobą mleczko kołysanki Aaa… kotki dwa:
przez większość czasu nie musisz się martwić, gdy twoje koty wydają się walczyć, ponieważ prawdopodobnie nie są., koty zazwyczaj biegają i gonią się nawzajem, a czasem nawet kopią się i walczą. Ale wszystko to jest po prostu ich sposób na zabawę ze sobą. są jednak przypadki, w których uwodzenie może skutkować prawdziwą
Były raz sobie kotki dwaI biedny i bogatyJeden z nich cienki był, jak gnatA drugi był pękatyJeden o mleczku tylko śniłNa dachu sypiał w chłodzieDrugi śmietankę ciągle piłI myszki jadał w miodzieLecz biedny kotek zawsze byłWesoły i beztroskiBo na wolności sobie żyłChoć jadał, z rzadka, kostkiBogaty, znowu, pośród ścian Zamknięty był mieszkaniaI jego pani, czy też panWychodzić z domu wzbraniałLecz raz, po deszczu, hen na dachZe złotej wyszedł klatkiI srogi go obleciał strachBo zmoczył sobie łapkiKot chudy go pocieszał takMiaucz, bracie, boś swobodnyGłupstwo, że ciepła czasem brakAlbo, że jesteś głodnyZaczęły miauczeć kotki wnetAż się cieszyły chmuryWygięły oba łukiem grzbietPodniosły ogon w góręA tłusty rzekł: wiesz, bracie, coPrzysięgam na me wąsyChoć w zbytku życie mile szłoNa dachu wolę pląsyI zaśpiewały kotki dwaPiosenkę o swobodzieAż się cieszyły domy ... (las?)I słońce o zachodzie Legenda: inc, incipit - incipit - z braku informacji o tytule pozostaje cytat, fragment tekstu z utworu abc (?) - text poprzedzający (?) jest mało czytelny (przepisywanie ze słuchu) abc ... def - text jest nieczytelny (przepisywanie ze słuchu) abc/def - text przed i po znaku / występuje zamiennie abc (abc) - wyraz lub zwrot wymagający opisu, komentarza (abc) - didaskalia lub głupie komentarze kierownika

U kotów jest to wyraz radości i zadowolenia. W ten sposób koty mają się uśmiechać. Pole widzenia kota. Koty są w stanie wyraźnie dostrzec obiekty oddalone o najwyżej sześć metrów. Wynika to z ich ewolucji. Jako drapieżniki skupiają się na zdobyczy, która jest relatywnie blisko. Można więc powiedzieć, że koty są krótkowidzami.

Genialna aktorka i niezwykły człowiek. Dwadzieścia lat temu założyła Fundację „Mimo Wszystko” i pomaga ludziom, o których inni zapomnieli. Anna Dymna jakiś czas temu opowiedziała Beacie Nowickiej o wojnie w Ukrainie, wściekłości i strachu, pamięci i dobroci. Piekle i niebie. I natchnieniu, „czymkolwiek ono jest…”. Z okazji urodzin artystki, przypominamy wywiad, który ukazał się na łamach magazynu VIVA! w czerwcu 2022 r. Anna Dymna: „Czasem bardzo boli, jak Cię hejtują, walą w Ciebie. Mnie to w ogóle nie dotyka” Anna Dymna: wywiad dla magazynu VIVA! - Kiedy umawiałyśmy się na tę rozmowę, nie przypuszczałam, że spotkamy się w świecie, w którym historia weszła w nowy etap… Od rana o tym myślę! O czym teraz mamy rozmawiać? W obliczu takiego zła, takich tragedii człowiek w pierwszym odruchu mówi: „To mi się chyba śni”. - A to nie jest sen, tylko koszmar, który dzieje się naprawdę. Wszystko, co wcześniej nazwaliśmy problemami, nagle przestaje być istotne. Uczucia mamy wszyscy podobne: strach, niedowierzanie, żal i wściekłość. Teraz, na początku tej wojny, widzimy, że nieszczęście wszystkich zbliża. Ale już to kilka razy przerabialiśmy i widzieliśmy, jak nieszczęście najpierw nas zbliżyło do siebie, a potem jeszcze bardziej podzieliło. Mam nadzieję, że tym razem będziemy mówić jednym głosem cały czas. Pewnie znów jestem naiwna… Dużo teraz, w czasach pandemii i wojny w Ukrainie, rozmawiam z młodymi ludźmi, również z moimi studentami. W Akademii Sztuk Teatralnych mamy dwóch chłopców z Ukrainy i dziewczynkę z Białorusi. Dotykamy więc najbardziej skomplikowanych uczuć i problemów. Wszyscy są bardzo zaangażowani w pomoc Ukraińcom i przejęci. W większości wojnę znają tylko z filmów. Myślę, że nam, starszym, jest nieco łatwiej. Urodziłam się w 1951 roku i wprawdzie nigdy nie zaznałam wojny otwartej, ale wiem, co to znaczy oddawać życie dla wolności. Znamy te napięcia, bo przeszliśmy czarne czasy stalinizmu i komuny. Na dodatek wojnę widziałam w oczach moich rodziców. Tata był w AK, siedział w obozie, uciekał, został postrzelony. Mama opowiadała mi, jak ukrywała się w ziemiankach przed bombardowaniem, ukrywała partyzantów. Widziałam ich łzy szczęścia, kiedy padła komuna. Od dzieciństwa wiedziałam, że trzeba walczyć o wolność, prawdę, sprawiedliwość w życiu, w sztuce, w publicznych działaniach. Młodość spędziłam w Piwnicy pod Baranami, u boku Wiesia Dymnego… Za tę walkę płaciło się najwyższe ceny. Teraz, gdy tak blisko rozpętało się piekło, momentami wracają do mnie najtrudniejsze chwile. Zostały nam zabrane spokój i beztroska. A przecież trzeba mieć siły i pomagać ludziom, którzy stracili wszystko… W dodatku starać się normalnie żyć, pracować, robić swoje, nie rezygnować ze wszystkich planów, nie opuszczać podopiecznych, zachować spokój i dawać radość. Trudne to. – Wiem, że wczoraj wróciła Pani z Warszawy, z nagrań programu „Spotkajmy się”. Tak. W ciągu dwóch dni nagrałam 10 programów. Moi rozmówcy przyjechali z całej Polski, z różnymi niepełnosprawnościami, rzadkimi chorobami, po przeszczepach. Przed nagraniem nie spałam całą noc. Słuchałam wieści z rozszerzającej się wojny w Ukrainie i myślałam: Boże święty, od kilku dni żyjemy tak blisko niepojętego piekła, a ja będę rozmawiać z ludźmi o cierpieniu i chorobach? Czy moich rozmówców nie wpędzę tym w jakieś czarne doły? Ten program jest najtrudniejszą rzeczą, jaką w życiu robiłam… – ...a dodam, że prowadzi go Pani od 19 lat. To chyba dowód, jak bardzo ludzie potrzebują, by ktoś im poświęcał uwagę, normalnie, szczerze z nimi porozmawiał, wysłuchał, co ich cieszy, boli. Teraz wszyscy rozmawiamy, jak pomóc migrantom. Oczywiście potrzebna jest materialna pomoc, ale też symboliczne gesty solidarności. Nagrywamy na stronę AST wiersze ukraińskich poetów. Studenci organizują też specjalny koncert, zbierają pieniądze na utrzymanie Ukraińców, którzy mieszkają w akademiku. Przygotowałam w Starym Teatrze z kolegami Salon Poezji poświęcony Ukrainie, wezmę udział w koncercie „Kraków dla Ukrainy”. Telefon wciąż dzwoni. Dziennikarze mówią: „Niech pani powie, jak pomóc”. Ale przecież tego nie wiem, nie jestem ekspertem. Systemową pomoc muszą wymyślić specjaliści. My możemy pomagać, jak potrafimy i na ile nas stać. Ktoś musi jednak nasze działania koordynować, by w to pomaganie nie wdarł się chaos. Sytuacja jest coraz trudniejsza. Mam Fundację „Mimo Wszystko”, więc nasza pomoc może być bardziej fachowa. Współpracujemy z Fundacją im. Brata Alberta. Właśnie przyjęliśmy pierwszych uchodźców do naszego ośrodka w Radwanowicach. Mamy już pewne doświadczenie. Kilka lat temu nasza fundacja dostała w spadku mieszkanie, a my, zamiast je sprzedać, pomyśleliśmy, że może komuś uratujemy życie. W 2015 roku zamieszkała tam rodzina z Donbasu z trójką malutkich dzieci. Cudowni ludzie polskiego pochodzenia, pięknie mówiący po polsku. Znaleźli pracę, zapuścili korzenie i spłacili nam to mieszkanie. Bardzo jesteśmy z nich dumni. – Ma Pani nadzwyczajną zdolność empatii, nie dziwię się, że dziennikarze do Pani dzwonią. Jestem aktorką, my zawsze utożsamiamy się z postacią, którą mamy zagrać, żeby ją lepiej zrozumieć. Kiedy prowadzę programy z ludźmi chorymi, utożsamiam się z ich chorobami. Dlatego potem wszystko mnie boli: ich przeszczepione nerki, płuca, serce. Ale zawsze wychodzę z tych programów szczęśliwa, że żyję. Dziś wstałam i wyobrażałam sobie, że wyją syreny, bombardują mój dom, żołnierze gonią mnie do jakiegoś schronu, a ja biorę moje dwa koty i gnam przed siebie. W telewizji widziałam, jak Ukraińcy zabierają do metra w Kijowie swoje chomiki, świnki morskie, koty i psy. Dwa dni temu na stacji urodziło się dziecko. Nagle koszmar stał się nową rzeczywistością, która jest tak blisko. Nie wiadomo, czy jutro… Zobacz też: Los nie szczędził Annie Dymnej ciosów. Mimo to ona każdego dnia udowadnia, że życie jest piękne Fot. Olga Majrowska – …wróg nie stanie u naszych bram? Wielu z nas zadaje sobie po cichu to pytanie. Ale nie wolno budzić takich demonów. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że trzeba starać się normalnie żyć. Przez dwa lata strasznie doświadczył nas COVID-19. Straciłam wielu przyjaciół, bliskich. Mój mąż długo był na granicy życia i śmierci. Teraz nagle o wirusie nikt nie mówi, a on dalej szaleje, wciąż umierają ludzie, ale my… musimy żyć. Teraz zaczynam ze studentami „Kubusia Puchatka”. Rozdzieliliśmy teksty już wcześniej, więc wczoraj ich pytam: „Słuchajcie, a co wy czujecie, kiedy niedaleko nas Rosjanie zrzucają bomby, giną dorośli, dzieci, bombardują szpitale, strzelają do przedszkoli i karetek. Może ten »Kubuś Puchatek« pomoże nam na chwilę o tym zapominać?”. „Tak, pani profesor, róbmy to! To będzie nasza terapia”. – „Kłapouchy stał sobie samotnie w zaroślach ostu na skraju Lasu, z łbem zwieszonym ku ziemi, i rozmyślał o sprawach tego świata”. To piękna, uniwersalna książka o miłości i przyjaźni, której tak bardzo potrzebujemy. Ludzie są sobie nawzajem bardzo potrzebni. W programie miałam teraz 18-letnią dziewczynkę z depresją. Ludzie nie chcą mówić, że cierpią na depresję, bo się boją, że usłyszą: „Co tak leżysz, weźże wstań. Zrób coś ze sobą, zajmij się czymś!”. Ale depresja polega właśnie na tym, że nie da się wstać z łóżka, nic się nie da. Chce się tylko przestać istnieć. Zapytałam ją: „Skąd masz odwagę, żeby o tym mówić?”. „Bo wiem, jakie to ważne. W stanie depresji jednym słowem, rozmową, zrozumieniem można mnie uratować”. Przeraża mnie, że żyjemy w świecie, w którym ludzie coraz bardziej oddalają się od siebie. Niestety koronawirus jeszcze to pogłębił. Wszyscy żyją ze wzrokiem wbitym w komórki. Nie rozumiem tego. W końcu pojawi się pokolenie, w którym dzieci, widząc ludzkie oczy, będą się bały, że to jakieś zwierzątka, które je ugryzą. Kiedyś lekarz mi powiedział: „Wie pani, dlaczego rak atakuje kobiety koło pięćdziesiątki? Bo wtedy kobieta zwykle wypuszcza dzieci z domu, mąż znajduje młodszą kochankę, a ona czuje się samotna, bezużyteczna i bezwartościowa. Rak czy depresja tylko czyhają, żeby człowiek był samotny, bezradny, zrozpaczony. Dlatego w trudnych chwilach najbardziej potrzebujemy ciepła, bliskości i zrozumienia drugiego człowieka. – „Żyję, bo jestem kochany” – to inny cytat z „Kubusia Puchatka”. Pani wciąż ma w sobie zachwyt i radość dziecka. Niektórzy nazywają to głupotą. Lubię czasem być głupia i patrzeć na świat, jakbym go widziała pierwszy raz. Całe życie ratowało mnie to miejsce, w którym teraz siedzimy, czyli Stary Teatr. Tu jest mój dom, moja rodzina. Od roku jestem na emeryturze, ale wciąż jeszcze tu pracuję. Mijają lata i czasem mnie to szokuje. Ale się nie oburzam, że opowiadam studentom o mistrzach, którzy mnie uczyli żyć i grać, typu: Holoubek, Jarocki, Swinarski, a oni patrzą na mnie. Widzę, że nie wiedzą, kto to jest. Sztafeta pokoleń… Przychodzą młodzi, przekazujesz pałeczkę. Ciągle możesz im tę wodę przy drodze podawać, gdy oni biegną, bo ty już nie pobiegniesz. Za pięć lat być może nie będę dla tych ludzi w ogóle znana, choć na kliszach pozostaną postacie z kultowych filmów te… Anie Pawlaczki, Baśki Radziwiłłówny, Marysie Wilczur, które do dziś co chwilę lecą i potem na ulicy ktoś woła: „Jezus Maria, to pani wciąż żyje?!” i klepie mnie po plecach. Albo patrzy smutno: „Matko! To pani?! Ależ się z panią porobiło?”. Kiedyś przyglądał mi się facet z tym błyskiem: ona czy nie ona? Mówię więc: „Tak, to ja”. A on na to: „No…! Chciałaby pani!” i poszedł sobie (śmiech). – Ma Pani swoje metody na ból i strach? Mam terapeutów, którzy kochają mnie bezwarunkowo i zawsze ze mną są. Waśko, ogromny ryś w białych „skarpetach”, budzi mnie codziennie o piątej rano. Nauczył się, że nie reaguję na jego miauczenie, więc teraz gada do mnie: „Eee, yye, aaa, eee”. Ja do niego: „Waśko, spieprzaj, jest piąta”. „Aaa, eee, yy, eee”, gada dalej. Kładzie się na plecach i czeka, aż mu pomasuję brzuch. Jak mi ręka usypia, to mnie wali łapą, a potem wsadza mi nos do ust. „Wrrrr…” Pocałunek kota (śmiech). Jako terapeuta jest bardzo dobry. Mam też starszą Scysję, którą Waśko się opiekuje. Jak te koty się kochają! Scysja jest z azylu, była bardzo chora i Waśko od urodzenia się nią zajmuje, mimo że nie jest jego matką. On jej myje uszy, buzię, razem jedzą, spacerują, a gdy wychodzę, razem śpią. Ale w nocy chcą być z panią. Ile razy miałam jakąś operację, a sporo ich zaliczyłam, moje koty spały na operowanym miejscu. Wcześniej 18 lat miałam kota Haszysza – jedyny raz, kiedy używałam Haszyszu. Albo on mnie. Po operacji nogi leżał na tej mojej operowanej nodze i mruczał. Lekarz powiedział, że mruczenie kota działa leczniczo, jak prądy diadynamiczne. Kiedy wróciłam do domu po operacji barku, dziad kładł mi się na barku i tam mruczał. A Scysja jest z tych kotów, które w ogóle lubią spać na człowieku. Ciągle wymyśla nowe miejsca. Na szczęście jest lekka. Waśko jest ogromny, więc jak kładzie się na mnie, to klatka mi się zapada. Zwierzęta są świetnymi pomocnikami w strasznych czasach. Wentylami bezpieczeństwa. Zauważyłam, że dużo łatwiej wyrazić uczucia, jak odejdzie zwierzę, niż gdy odchodzi człowiek. Gdy odchodzą moje koty, zawsze strasznie płaczę i rozpaczam. A gdy odchodzi bliska osoba, zachowuje się pewną godność, ból i smutek dusimy w sobie. – Czuje się Pani czasami samotna? Nie, bo od razu myślę sobie, że gdzieś tam w Warszawie jest na przykład Mariusz Benoit i on mnie lubi. Albo chwilowo nie lubi, bo jest zły, że się od dawna nie odzywam. Ale to tak jest, że czasem całe lata się nie kontaktujemy, bo nie ma kiedy. Kiedyś z Mariuszem, Jankiem Englertem i Krzysiem Kolbergerem zwiedziliśmy pół świata z „Panem Tadeuszem”. Kolberger niby nie żyje, ale tylko niby, bo nigdy na co dzień się nie spotykaliśmy. Energia została. A jak się tęskni za reżyserami… Przecież tyle razem przeżyliśmy trudnych i pięknych wyzwań, często w ogromnym napięciu, a to cementuje na całe życie. Czasem, gdy się spotkamy, to… rzucamy się na siebie i cieszymy, że jesteśmy. W tym zawodzie często tworzymy takie prawdziwe rodziny. Mam kolegów, z którymi pracuję 50 lat! Dlatego ich choroby strasznie mnie bolą. Czytaj także: Szłam przy nim jak promień słońca – historia miłości Anny Dymnej i Wiesława Dymnego Fot. Olga Majrowska – To miała być – i jest, choć inna niż sądziłyśmy – rozmowa na 25-lecie VIVY! Te ostatnie 20 lat spędziła Pani na pomaganiu. Graniu też, oczywiście, za rolę w „Excentrykach” dostała Pani Orła, ale głównie troszczyła się Pani o ludzi w potrzebie. Nigdy nie zrezygnowałam z grania, z zawodu. To on, normalnym biegiem rzeczy, rezygnuje ze mnie. Musi. A pomagam, bo pomagam. Jak tego nie robić? Przez te lata ze zdumieniem odkrywałam, iluż genialnych artystów, którzy razem z nami odbierali nagrody, kłaniali się na scenie, nagle gdzieś znika z życia publicznego. Często są chorzy, samotni, bezradni. Nie skarżą się, nie przyznają. Przecież mamy swoją dumę. Brukowce tylko czekają na takie pikantne temaciki, by się w nich pławić. Wstyd krzyknąć: „Ratunku, pomocy!”. Znałam jednak losy niektórych moich kolegów. Mając fundację, pomyślałam, że raz do roku można uruchomić środowisko, zorganizować koncert, aukcję i powiedzieć komuś: „Jesteśmy z tobą. Pomożemy ci. Pamiętamy”. Jest to trudne i delikatne zadanie. Gdy pomagaliśmy Krzysiowi Globiszowi, to było proste, bo cała Polska wiedziała, że miał udar. Nie trzeba było przełamywać bariery wstydu, ale jak zaproponowaliśmy pomoc innej wielkiej aktorce, to ona najpierw chciała się zastanowić. Czuła się strasznie zawstydzona. Na drugi dzień dzwoni i mówi: „Całą noc płakałam”. „Dlaczego?”. „Że ktoś o mnie pamięta i myśli”. To jest najistotniejsze. Oczywiście ważne są pieniądze na rehabilitację, na leki, na godne życie w chorobie, ale być może dużo ważniejsze jest to, że ktoś o nas pamięta i myśli. A nam, którzy to organizujemy, daje siłę i radość. Cudowny mechanizm. Anna Dymna, 1983 r. Fot. PAP/Maciej Sochor – Myśli Pani o przemijaniu? W ogóle nie. Tam, w niebie, za przeproszeniem, już siedzą cudowne postacie, świadkowie mojej młodości, urody, sukcesów. Co chwilę kogoś żegnam, ale za każdym razem myślę: Poczekaj, niedługo się zobaczymy, więc się nie przejmuję. Jakkolwiek chciałabym jeszcze chwilę pożyć, bo wciąż mam dużo rzeczy do zrobienia. Ale czasem trochę mi brakuje siły. Jestem po siedemdziesiątce, mam różne problemy, jak każdy w tym wieku. Po licznych wypadkach i operacjach mój kręgosłup często mi mówi: „A dajże mi, babo, spokój! Nie pracuję już z tobą. Idźże się połóż wreszcie i przestań podskakiwać”. Ja się wtedy buntuję: „Poczekaj jeszcze chwilę. Muszę dojechać do Warszawy, żeby ten program poprowadzić, bo ci ludzie mnie potrzebują”. A on na to: „A właśnie że nie!”. I robi mi coś takiego, że mnie paraliżuje. Jęczę z bólu, myślę, że zaraz zejdę, ale naprzeciwko mnie siedzi uśmiechnięty chłopiec na wózku, z dystrofią mięśniową i wstyd mi się robi. „Milcz, babo!”, mruczę do siebie, zaciskam zęby i… zapominam o bólu. Idę dalej. Nieustannie toczę zapasy z moim organizmem, który się buntuje. Naprawdę go podziwiam. Całe życie był bardzo dzielny. – Miałyśmy przerwę w rozmowie, bo wyszła Pani na chwilkę, by zapowiedzieć 705. Salon Poezji. Wisława Szymborska w mowie noblowskiej napisała: „Natchnienie, czymkolwiek ono jest, bierze się z bezustannego nie wiem”. My, aktorzy, uprawiamy taki dziwny zawód. Po 50 latach pracy dostaję kolejną nową rolę i… nie wiem. To jest fascynujące. Mam taką umiejętność, rodzice mnie tego nauczyli, że rozglądam się dookoła i zachwycam tym, co widzę. Dużo fotografuję. Jak mi jest źle, zawsze patrzę do góry. Nie szukam tam pomocy. Nie jestem nawiedzona. Po prostu to, co dzieje się na niebie, jest porywające. Daje mi dużo do myślenia. Trzeba umieć być ciekawym każdego dnia. Ja ciągle jestem. Z ciekawości, z tego bezustannego „nie wiem” można iść do przodu, bo jak już człowiek wszystko wie, to siedzi na tyłku i nic mu się nie chce. – Ale to nie Pani… To nie ja. Czasem mam żal do losu, ale bardzo rzadko, o to, że tyle jest agresji, nienawiści. Polityka wkracza w nasze życie, we wszystkie przestrzenie i manipuluje. Teraz to jest dobre, a tamto złe, a dziś to, co było dobrem, ogłaszamy złem… Mam całkowicie apolityczną fundację. Gdy pomagamy ludziom, to ich nie pytamy, w co wierzą, jakie mają przekonania polityczne. Działamy krystalicznie, uczciwie, ale to nie wystarcza. Niestety. Liczą się jakieś układy, przynależności. W dodatku co chwilę wszystko się zmienia. Czasem chce się wyć. Na szczęście nasi podopieczni nie zmieniają swoich przekonań i życzliwości. Kochają nas, tak jak ja ich. To najważniejsze. Wiem, że życie jest trudne, i umiem walczyć z przeciwnościami losu. Przeżyłam dużo okropnych chwil, nieszczęść, a mimo to kocham życie. Poznałam tysiące ludzi, przeróżne ich zachowania: okropne manipulacje i oszustwa, które mnie dotykały, ale też cudowną ludzką ofiarność, dobroć, aż po prawdziwe cuda, które zdarzały się na moich oczach. Mama mi mówiła, że człowiek jest dobry, tylko czasem o tym zapomina. Jak byłam młoda i butna, wydawało mi się, że przesadza. Przecież tylu morderców i zboczeńców chodzi po tym świecie. Teraz myślę, że jednak miała rację. Czasem trzeba tylko przypomnieć: „Kurde, człowieku, przecież ty dobry jesteś!”. Zobacz również: Anna Dymna: "Nigdy z nikim się tyle nie śmiałam, co z ludźmi, którzy cierpią" Fot. Olga Majrowska Rozmawiała Beata Nowicka Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy Hotelowi Stary w Krakowie/ Fundacja „Mimo Wszystko”, numer konta SANTANDER BANK POLSKA SA 25 1090 1665 0000 0001 0838 1162
OZfkd.
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/58
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/2
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/91
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/50
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/50
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/73
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/13
  • 4wiibm5ggy.pages.dev/78
  • dwa koty się kłócą